Kolcz
Adept
Dołączył: 15 Lip 2008
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 21:15, 18 Sie 2008 Temat postu: Tułaczka Kaila - Raport z pobytu po za Akademią |
|
|
Po wydaniu wyroku przez Kanclerza miałem zostać odtransportowany do Koloni Karnej... jednak coś poszło nie tak. Obudziłem się na pokładzie rozbitego transportera, jednak nie było mi zginąć tam tego dnia. Nie minęło kilka minut a na statek weszło kilku zbirów pod przywództwem Leeroya Tery'ego. Okazał się on przywódcą jednej z okolicznych gangów/grup/band, samemu jednak przedstawiając się jako "biznesmen". Na początku miał zamiar wsiąść okup za mnie, po ataku zbirów gorszych niż on, poprosił mnie jednak o pomoc. W zamian miałem dostać statek, kryształ (później okazało się że to było kłamstwo) i pilota. Jednak coś poszło nie tak i dostałem się do kolejnej niewoli.... Tym razem był to Mandalorianin Duca. Co dziwniejsze nie wiadomo skąd, ale był u niego Phil. Otrzymaliśmy od niego miecze świetlne i zlecenie zabicia mojego byłego "pracodawcy". Ustaliliśmy jednak że Leeroy jest mniejszym złem, a pogodzić obydwu panów nie było sposobu, dlatego też pomogliśmy właśnie jemu. Niestety Duca nie dał nam szansy porozmawiać i musieliśmy go zabić... Gdy wróciliśmy do Leeroya, na miejscu spotkaliśmy jeszcze dziwnego człowieka (właściwie nie wiadomo czy był to człowiek). Porozmawialiśmy z nim chwilę, a on zaczął opowiadać o tym że zaburzyliśmy równowagę tej planetę... spróbowałem go przekonać że nie mamy z tym nic wspólnego i że nawet jeśli coś zrobiliśmy to nie nasza wina. Uznał że ja jestem w porządku... a co do Phila... poprosił mnie jeszcze żebym dał mu mój miecz, oczywiście nie śmiałem odmówić - zaatakował Phila. Nie wiem dlaczego ale pomimo moich starań atakował go cały czas aż w końcu prawię zabił... Gdy zadał ostatni cios i rozpłynął sie w powietrzu zrozumiałem że mogły to być tylko 2 zjawiska. Żywa Moc lub Ciemna strona mocy Phila... otrzymałem kody startowe i statek. Kiedy mieliśmy odlatywać na miasto napadli Tuskeni/Ludzi pustyni po naszemu... Mieli przewagę liczebną a ja byłem ranny i trafiłem do kolejnej niewoli. Co się stało z philem? Tego nie wiem.... Obudziłem się skrępowany w obozie Tuskenów którzy najwidoczniej chcieli mnie ZJEŚĆ... na szczęście znalazłem wibroostrze i zyskałem trochę czasu... W końcu przybył ich przywódca który potrafił mówić we wspólnym, dowiedziałem się że głodują i postanowiłem im pomóc - Wyruszyliśmy na polowanie na Racorny... było tak obfite że upolowaliśmy aż 2 i rozwiązaliśmy problem głodu w wiosce. Na osadę napadło jednak jakieś inne plemię i kapłan/wódz kazał mi uciekać, wcześniej mówiąc o wyścigu w którym można było wygrać "latającego ptaka". Po kilkunastu godzinach dotarłem akurat na sam początek rajdu i zdążyłem się zapisać. Jednak przez zmęczenie, nieznajomość toru i mniejsze umiejętności przegrałem i zostałem ranny. Znalazła mnie obsługa toru i chciała zrobić zemnie niewolnika... ale na szczęście/nieszczęście na tor zawitali łowcy Jedi. Gdy jeden z nich dusił mojego oprawcę probowałem go ratować i przyznałem że jestem Jedi. Zabili by mnie pewnie lecz człowiek któremu wcześniej chciałem pomóc wsiadł na ścigacz i zaczął strzelać w ich kierunku. Wykorzystałem moment zaskoczenia i miałem zamiar uciec. Odleciałem nawet kawałek ale nagle pojazd wybuchł i zostałem o raz kolejny ranny, Łowca Jedi mnie dorwał ale gdy mu opowiedziałem swoją historię, puścił mnie (raczej nie litości, a dlatego że chciał się nade mną pastwić). Wróciłem na tor odpocząć... Po jakimś czasie(nie umiem określić bo dzień trwał tam dużej) spotkałem jakąś grupę porządkową i dzięki uprzejmości jednego z nich, którego imienia jednak nie pamiętam dostałem koordynaty do portu. Nie czekając dłużej odleciałem. W porcie piloci zgodzili się mnie zabrać za mój miecz świetlny - Zgodziłem się i wyruszyliśmy. Trafiłem do stacji kosmicznej gdzie spotkałem Creada... resztę opiszę pewnie on sam...
|
|